Written by Natalia Szewczyk

Szczęście – odkryłam sekret szczęśliwego życia!

Spis treści

Tajemnica szczęścia…

Jakoś ostatnio mam sporo przemyśleń dotyczących życia swego i życia ogólnie.
Nie wiem, czy taka głęboka rozkmina na temat sensu życia itp. jest powiązana z wiekiem, wiedzą, otoczeniem, ale nie ważne skąd ważne, że jest.

Chciałabym tą wiedzą, się z Tobą podzielić, przelać ją na te moje cyfrowe karty pamiętnika, bo wydaje mi się, że warto.

Ostatnio jakoś mało tu tego typu treści, a chciałabym powrócić i powracam.

Dziś dotarło do mnie.
Uświadomiłam sobie rzecz niesłychaną.
Odkryłam tajemnicę i spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba.

Bo na każdy problem jest rozwiązanie

Wstałam jak co dzień. Kiedy wybiła 6 rano, wyskoczyłam z łóżka, udałam się do kuchni, gdzie nalałam sobie wielką szklanicę ciepłej wody z cytryną (część mojego porannego zwyczaju, rytuału).

Potem kawka, kilka stron aktualnie czytanej książki, trening i prysznic.

Zimny prysznic z rana, który wszedł mi już w nawyk, jest niesamowicie pobudzającą, orzeźwiającą pobudką i jednocześnie ogromną motywacją do dalszego działania.

Dziś był dzień mycia głowy, pewnie już w tym momencie myślisz sobie, what the fuck?, co to ma wspólnego z odkryciem tej wielkiej tajemnicy? A no ma, zostań ze mną, ten przydługawy wstęp jest tu kluczowy, konieczny i niezbędny.

Myję sobie głowę pod deszczownicą, a żeby to robić, muszę za każdym razem, gdy tę mą głowę zapragnę umyć, wsadzić do uszu zatyczki silikonowe, takie mięciutkie, którym można nadać kształt wszelaki.

Taki problem to nie problem

Po co to robię? Od lat zmagam się z tym, że ilekroć ma głowa znajdzie się pod wodą, lub do moich uszu dostanie się, choć kropla wody, mam spory problem. Woda zostaje w moich uszach długo, to wszystko przeradza się w jakieś zapalenie, doświadczam ogromnego bólu i ogólnie nie jest to zbyt komfortowa sytuacja, a głowę od zawsze myję nad wanną, korzystając z tej długiej części prysznicowej, zdejmowanej.

Właśnie w tym momencie przypomniała mi się moja pierwsza podróż do Rzymu. Rzecz miała miejsce kilkanaście już lat temu.
Pierwszy raz w wiecznym mieście, niesamowita ekscytacja, piękny hotelik, wchodzę do łazienki i widzę deszczownicę. ZAŁAMAŁAM SIĘ.

Kilka dni w Rzymie, a ja nie będę w stanie umyć głowy, porządnie się wyszykować, jak to? Co zrobić? Taka pierdoła, tak nieistotna rzecz zrujnowała mi pierwsze chwile, o ile nie cały pobyt w tym niesamowitym miejscu. To była tak absurdalna rzeczy, patrząc na to wszystko z perspektywy czasu i gdybym wtedy mogła wejść do swojej głowy i powiedzieć tej smutnej dziewczynie: “ej mała, to żadnej problem, poszukaj jakiegoś rozwiązania, a w najgorszym wypadku, you will be rockin slik bun life, do końca pobytu”.

Nie ma porażki jest lekcja

I co to wszystko ma wspólnego, z tym że odkryłam tajemnicę szczęścia, bo nie wspomniałam o tym, że to o szczęściu będzie tu mowa i o tym, że życie jest banalnie proste i tylko my, ludzie je sobie tak zwinnie komplikujemy.

Wiele lat później natrafiłam na pewne mądre słowa, które zupełnie odmieniły moje późniejsze życie.

Natrafiłam na pewien podcast lub audiobook, w którym ktoś powiedział, żeby trudności, przeszkody, porażki wszelakie traktować jak wyzwanie. Jako część naszej drogi, jako coś, co będzie nas spotykało, ale będzie niezbędnym elementem naszej podróży zwanej życiem.

Niesamowicie banalne i proste, lecz jakie mocne i dające do myślenia.

Bo życie to tylko gra…

Traktować życie jako grę. Gra ma różne etapy, są cele, nagrody, czasem spadniesz w przepaść, czasem dostaniesz bonusowy punkt za przejście jakiegoś wyzwania.
Zadanie, misja, sukces lub… właśnie nie porażka i dramat, tylko wyzwanie, zadanie i lekcja.

Każde potknięcie i trudność, sprawia, że stajemy się silniejsi i wiem, że pewnie słyszałaś to milion razy, ale tak właśnie jest.

Coś, co jest ciężkie, sprawia, że musimy się zmobilizować, podjąć decyzje, zmienić coś. Presja sprawia, że działamy, wychodzimy ze strefy komfortu, zaczynamy szukać rozwiązań, zdobywamy wiedzę, wybieramy inną ścieżkę.

Ścieżkę zmiany na lepsze, a nie ścieżkę użalania się i biadolenia.

Ja postanowiłam znaleźć rozwiązanie na mój problem. Kupiłam sobie pieprzone zatyczki do uszu i dzięki nim, mogę brać prysznic we wszystkich łazienkach świata posiadających deszczownicę.

Mogę myć głowę, wskakiwać na główkę do basenu. Taka “pierdoła” nie stoi już na mojej drodze do … SZCZĘŚCIA, a wszystko, co mnie spotka, jest etapem, zadaniem, lekcją, nie porażką.

Trudniej często znaczy lepiej

Zasługuję, jestem warta, a wszelkie przeszkody i opory, które ewentualnie spotkam, na mojej drodze są niezbędne, aby osiągać cele i być SZCZĘŚLIWA.

Od dziś “porażkI” “trudności” to wyzwania, lekcje i kwestie do rozkminienia.

Nie bójmy się upaść, bo od dna najłatwiej jest się odbić, a tylko z rzeczy trudnych powstają rzeczy piękne. Nic godnego i wartego czegokolwiek nie rodzi się bez bólu. Życie jest pasmem sukcesów i lekcji, a my zawsze z kryzysowej i trudnej sytuacji wychodzimy silniejsi i to jest fakt.

W momencie, w którym pozbędziesz się przekonania, że życie się tobie przytrafia, że spotkało Cię to czy tamto, a zaczniesz dostrzegać, że życie toczy się dla Ciebie,
że warto odczuwać wdzięczność, że warto działać, rozwiązywać, zmagać się i iść do przodu, będzie pięknie.

Piękny zachód słońca w Afryce, szczęście jak odnaleźć?

Szczęście i jego sekret

Na każdą trudność jest rozwiązanie, a wszechświat, los, bóg (w zależności, w co wierzysz) daje Ci i podrzuca Ci, wyłącznie to z czym jesteś się w stanie zmierzyć. Nic ponad Twoje siły, nic nierozwiązywalnego.

Jeśli przed Tobą zadanie, trudność, wyzwanie-rozwiąż je i znajdź odpowiedź-nie poddawaj się, bo ta odpowiedź jest w Tobie, jeśli tylko dasz sobie chwilkę, z pewnością ją znajdziesz.

Życie jest prostsze, niż nam się wydaje.

A jeśli ciekawi Cię, dlaczego prawdziwych przyjaciół nie poznaje się w biedzie, koniecznie przeczytaj mój wpis: CZY PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ POZNAJE SIĘ W BIEDZIE?